wtorek, 4 października 2011

Hallways of Always

Dopadło mnie dziś skrajne lenistwo.
Tak mi dobrze w domu, pod ciepłym kocem,
otulona cichą muzyką.
Całe mieszkanie śpi, jest wyjątkowo spokojnie.
Wszystkie kapiące krany się pospały,
sąsiedzi dziwnie cicho za ścianą.
Kolejna kawa wcale mnie nie budzi,
nie wyobrażam sobie dziś wyjścia z domu.

Szaro dziś na dworze, gołębie tylko zaglądają
w okna. Poza tym nikogo.

Muszę zebrać myśli, muszę się poukładać na jutro.
Nagrać coś, napisać, narysować.
Mam tyle pomysłów,
 tylko jak siadam do czegokolwiek
to nagle opada entuzjazm.
A ja znów pod koc.


Słucham: Ulver "Hallways of Always"

A przy okazji polecam album: Ulver "Perdition City"
Za klimat, za wyczucie, za muzykę.
Jeśli ktoś toleruje dużą dawkę elektroniki w utworach
i chcę trochę się pobłąkać po opuszczonych mieście
to już dawno powinien odwiedzić Perdition City.
Ja tam przepadłam już kilka lat temu.
Wypada słuchać samemu i przy zgaszonym świetle. ;-)
Cholerna metafizyka.


***

"ObcyMi"

Na zewnątrz
mokro.
I obco.
Tulą się gołębie do okien
dzioby wymieniają i ploty z podwórka.
Na zewnątrz
obco.
I mokro.
Pada dzień trzeci, nie ostatni.
Dziś Bóg nie stworzyłby człowieka.
Pada traumami
do wiader,
rozpuszcza się w oczach.
Źrenice szerokie płoną.

(2009)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz